Promem na Vancouver Island

W podróży Kanada
Czerwiec 2018
Kanada, Ocean, Vancouver
"nasze oczy cieszą na przemian ośnieżone górskie szczyty, tysiące choinek i niemalże bezkresny błękit szumiącego oceanu…"

Kanada zazwyczaj kojarzy się wszystkim ze srogą zimą, Górami Skalistymi i syropem klonowym. Ale przecież ma do zaoferowania dużo więcej. Przekonujemy się o tym za każdym razem, gdy tam lądujemy. W tym roku spędziliśmy w Kanadzie kolejne kilka pięknych miesięcy i udało nam się spojrzeć na kraj klonowego liścia z trochę innej perspektywy. 

Vancouver traktujemy jak swój drugi dom. Spędziliśmy tu kilkanaście miesięcy naszego życia i znamy je jak własną kieszeń. Przed tegorocznym wyjazdem snuliśmy plany o odwiedzeniu wszystkich ulubionych miejsc i długich wędrówkach i zdobywaniu kolejnych górskich szczytów.

Jednak los lubi płatać figle i tym razem jedno z nas leciało do Kanady o kulach, z wizją spędzenia sporej części naszego dwumiesięcznego wyjazdu, w pozycji horyzontalnej.

Całe szczęście, Vancouver to nie tylko góry. Korzystając z faktu, że miasto leży nad zatoką (połączoną z Pacyfikiem), tym razem gdy tylko mogliśmy zacząć spacerować, sporo czasu spędziliśmy, nie wspinając się, a pływając…

Gdy trzy lata temu pierwszy raz wsiedliśmy na prom płynący na Vancouver Island, od razu złapaliśmy promowego bakcyla. Bo jak tu nie zachwycić się, gdy nasze oczy na przemian cieszą ośnieżone górskie szczyty, tysiące choinek i prawie bezkresny błękit szumiącego oceanu…

Dlatego na pytanie: “to co robimy w ten weekend?”. Odpowiedź mogła być tylko jedna – płyniemy! I tak właśnie spędziliśmy prawie każdy weekend. Odwiedzaliśmy mniejsze i większe wysepki. A jest ich tu tak wiele, że co tydzień mogliśmy odkrywać inną!

Gdy tylko prom wypłynął z Horseshoe Bay, zajęliśmy miejsce na tzw. słonecznym pokładzie i nie zeszliśmy z niego, aż do ostatniej minuty rejsu. Spędzenie tych kilku godzin w środku, wydawało nam się kompletnym marnotrawstwem. 

Wiecie jak oszałamiająco pachnie mieszanka słonej, morskiej wody z tysiącami świerkowych drzewek, które pokrywają okoliczne góry? Gdy wypłynęliśmy rano, pachniały tak rześko, że z powodzeniem zastąpiły poranną kawę. Choć momentami wiało mocno i było naprawdę chłodno, to wdychaliśmy, ile sił w płucach,  powietrze, w którym mieszały się wszystkie zapachy wybrzeża. 

A teraz wyobraźcie sobie to samo powietrze, ale wieczorem, rozgrzane letnim słońcem… Czujecie jak intensywnie pachnie sosnową żywicą i solą? Takiego zapachu się nie zapomina…

 

Dla tych, którzy lubią podziwiać morskie widoki, ale wolą posiedzieć w przytulnym ciepełku, znajdzie się miejsce pod słonecznym pokładem. I chociaż niełatwo o siedzenie w pierwszym rzędzie, to miejsc z widokiem jest na promie pod dostatkiem. 

Jak przekonaliśmy się podczas ostatniego z kursów, na promie jest nawet wifi. Ale kto by zawracał sobie głowę internetem, skoro dookoła rozpościerał się tak piękny widok.

Po cichu liczymy, że następnym razem oprócz figlarnych foczek zobaczymy też (choćby gdzieś w oddali) wieloryby…

Choć nie jest to może najpopularniejszy sposób spędzania czasu w Kolumbii Brytyjskiej, to pływanie tutejszymi promami polecamy z całego serca. Zamiast wybierać się na jeden z popularnych szlaków, popłyńcie na którąś z wysp. 

Bo rejs promem to przecież tylko wstęp do kolejnych przygód! Wyspy, wysepki, każda z nich kryje niejedną niespodziankę w postaci pięknych szlaków i zjawiskowych widoków.

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Promem na Vancouver Island najłatwiej dopłynąć z Horseshoe Bay do Nanaimo.  Przeprawa trwa 1.40 h (30 mil morskich).

Bilet w jedną stronę dla osoby dorosłej kosztuje $17.20  (około 50 PLN), jeśli wybieracie się samochodem trzeba doliczyć kolejne $58 (170 PLN) + bilet dla każdego z pasażerów.

Promy kursują kilka razy dziennie, ale jeśli wybieracie się autem, nie radzimy czekać na ostatni prom. Ilość miejsc dla samochodów jest ograniczona i trzeba liczyć się z tym, że możecie zostać zawróceni i będziecie musieli czekać na kolejny prom, następnego dnia.

Oprócz Nanaimo, z Horseshoe Bay  można dopłynąć też np. na Bowen Island – jedną z naszych ulubionych małych wysepek, albo do Gibsons – miejscowości, do której mimo iż jest położona na lądzie, jedyna prowadząca droga to właśnie ta promowa.

Do Horseshoe Bay najprościej i najszybciej dostać się ekspresowym autobusem z Vancouver – Horseshoe Bay Express 257, który kursuje z Westbound W Georgia St.   Bilet na taki autobusowy express kosztuje $2.95 (8,50 PLN). Autobus zatrzymuje się na kilku przystankach wzdłuż Georgia St. a dojazd pod terminal promowy zajmuje około 40 minut.

Tu możecie sprawdzić – aktualny rozkład przepraw promowych.